O takiej godzinie wstają prawdziwi turyści, którzy chcą dojść do "raju".
Naszym rajem tego dnia była Czerwona Ławka. Słońce powiedziało nam "dzień dobry", dzwonki rosy zadzwoniły na trawach, strumyk w swym szumie delikatnie nas ocudził, a tęcza była naszą bramą do "raju".
Po drodze napotkaliśmy bałwana - pierwszy zwiastun zimy. Przekazał nam wiadomość, że śniegu wyżej jest więcej i żebyśmy pozdrowili jego braci białych :) . Zamkowskiego Chata ugościła nas czym chata bogata, a im byliśmy bliżej nieba, tym chciało nam się latać....
Endorfiny szalały w każdym z nas jak oszalałe... choć przecież wiemy, że jaki człowiek, takie endorfiny :)
Trzy lampy naftowe zamknięte w oknie czule wpatrywały się z białe ściany Łomnicy, która uwodzicielskim wzrokiem patrzyła się na mężny Lodowy ...
Cisza, spokój, piękno, majestat...za tym tęskniło moje serce...
Na naszych oczach stało się coś niesamowitego ! Zimna, twarda skała w jednym momencie pozwoliła się przytulić samotnej kuli słońca... to była piękna chwila..
Czuliśmy się jak w RAJU :)
I byliśmy w RAJU. Cała codzienność pozostała gdzieś na dole, a problemy nie sięgały tak wysoko. Serce było wypełnione szczęściem :)
Można było dotknąć mistycyzmu gór..
Bogu pragnę podziękować za to, że daje nam namiastkę RAJU zamkniętego w górach... :)